Recenzja muzyczna
This Is Me…Now
ICYMI: Jennifer Lopez jest szaleńczo zakochana.
Multihyphenate wielokrotnie udowadniała, że nadal jest gorąca dla Bena Afflecka dwie dekady po ich pierwszym spotkaniu.
Czy naprawdę potrzebujemy tuzina piosenek o Bennifer 2.0?
Cóż, najwyraźniej J.Lo tak uważa, ponieważ jej pierwszy album od dekady, „This Is Me…Now” (wydany w piątek), jest w całości poświęcony ich ponownemu związkowi, od znalezienia drogi powrotnej do siebie w 2021 roku do ucieczki w Las Vegas w następnym roku.
„Now” jest kontynuacją „This Is Me…Then”, którą Lopez wydała w 2002 roku w szczytowym momencie medialnego cyrku wokół Bennifer 1.0, ale blednie w porównaniu z pełnym haków albumem, który dał nam „Jenny From the Block”, „I’m Glad”, „All I Have” i wiele innych klasyków.
Mówiąc wprost, jest tak wodnisty jak mrożona kawa, którą Affleck odbiera każdego ranka z Dunkin’.
Podczas gdy potęgi popu, takie jak Taylor Swift, Beyoncé i Lady Gaga, odkrywają siebie na nowo z każdą nową erą muzyki, Lopez ugrzęzła w czasach swojej świetności, przetwarzając nieinspirowane dźwięki i historie sprzed ćwierć wieku.
Piosenkarka, lat 54, przypomina nam w tytułowym utworze albumu, że „wzięła kilka lewych”, zanim wylądowała z powrotem w ramionach Afflecka.
„Weź mnie taką, jaką jestem / A ja wezmę cię takim, jakim jesteś”, śpiewa. „I zbudujemy to życie razem / Znalazłam moją spadającą gwiazdę.”
Lopez po raz kolejny podkreśla w dobrym nastroju singlu „Can’t Get Enough”, że jest „nadal zakochana” w 51-letnim Afflecku i mówi hejterom w hip-hopowym „This Time Around”, że nic nie może „złamać” tej silnej pary teraz, gdy mają „do-over.”
„Będziemy to robić przez resztę naszego życia”, intonuje w tym ostatnim.
Czasami nominowana do nagrody Grammy wydaje się być w wyścigu jednej kobiety, aby prześcignąć samą siebie pod względem lirycznym. (W końcu wydała „Booty”.)
W „Not Going Anywhere” z lat 00-tych, rapuje o nieudanej pierwszej próbie miłości jej i zdobywcy Oscara: „S-t was on the rocks like the 'Harlem Shake’.”
A w melodyjnym „Greatest Love Story Never Told” jęczy o spuszczaniu się i brudzeniu z mężem: „Missing your body / Climbing on top of me / Slipping inside of me / Way that I ride it / Bodies aligning” Yuck.
For more Page Six you love…
- Posłuchaj naszego cotygodniowego podcastu „We Hear”
- Kupuj nasze ekskluzywne produkty
Wśród szaleństwa jest jednak trochę piękna.
Powolne nagrywanie „Broken Like Me” to J.Lo w jej najsurowszym wydaniu; ból w jej głosie jest namacalny, gdy zastanawia się nad zbieraniem kawałków jej rozbitego małżeństwa z Markiem Anthonym przed ponownym połączeniem się z Affleckiem.
„Dwoje dzieci w domu / Mama musiała być silna”, śpiewa o swoich i Anthony’ego 15-letnich bliźniakach, Maxie i Emme. „W bitwie o miłość / W mojej własnej wojnie.”
Kiedy jednak historia miłosna Bennifera zatoczy koło, Lopez odrodzi się jako kobieta.
Przedostatni „Midnight Trip to Vegas” opowiada o tym, jak stres związany z planowaniem ślubu („Toniemy w aranżacjach orchidei, sukienkach i ciastkach”) doprowadził gwiazdy „Gigli” do „zrobienia czegoś szalonego” i pośpieszenia do słynnej na całym świecie Little White Wedding Chapel, aby powiedzieć swoje „ja”.
Gdyby tylko Lopez była tak spontaniczna w wychodzeniu poza swoją strefę komfortu.