piątek, 3 maja, 2024

Ostatnie posty

recenzja „Strażników Galaktyki Vol. 3”: Przepełniona, ale satysfakcjonująca zwieńczenie trylogii Jamesa Gunna

Kinowi superbohaterowie nie mają ostatnio dobrej passy. Już w tym roku zarówno Shazam, jak i Ant-Man okazali się nieco zagubieni w swoich najnowszych przygodach. Dlatego z ulgą informujemy, że zamykający trylogię Guardians of the Galaxy Vol. 3. osiągnął to, co zamierzał zrobić, czyli zapewnić poruszający i przyjemny dla widzów finał dla serii, która okazała się jednym z największych i najbardziej nieprawdopodobnych sukcesów Marvela. Cóż, przynajmniej do czasu pojawienia się kolejnej iteracji Strażników.

Pojawiająca się sześć lat po ostatniej części (eon w latach superbohaterów), ta edycja zaczyna się w zaskakujący sposób. Gdy słyszymy akustyczną wersję „Creep” Radiohead, widzimy pijanego Quilla (Chris Pratt), najwyraźniej wciąż opłakującego utratę ukochanej Gamory (Zoe Saldaña), wpadającego w otępienie. Pozwala to sądzić, że być może będzie to mniej międzygwiezdna opowieść przygodowa niż wstrząsający dramat o uzależnieniu.

Strażnicy Galaktyki Vol. 3

The Bottom LineChaotyczny, ale spełnia swoje zadanie.

Release date: Friday, May 5
Cast: Chris Pratt, Zoe Saldaña, Dave Bautista, Karen Gillan, Pom Klementieff, Vin Diesel, Bradley Cooper, Sean Gunn, Chukwudi Iwuji, Will Poulter, Maria Bakalova
Reżyser-scenarzysta: James Gunn
Rated PG-13,2 godziny 30 minut

Niedługo potem Quill ponownie spotyka się z Gamorą. Oczywiście jest ona alternatywną wersją, ponieważ Gamora, którą kochał, została zabita przez tego nieznośnego Thanosa w jednym z filmów Avengers. Nowa, młodsza Gamora ma niewielki pożytek z Quilla, co nie poprawia mu nastroju, gdy bezskutecznie stara się, jak przygnębiony licealista, przypomnieć jej o tym, co kiedyś ich łączyło.

Nie ma jednak zbyt wiele czasu na użalanie się nad sobą, ponieważ Strażnicy muszą zebrać się, aby uratować ukochanego Rocketa (Bradley Cooper), który jest u progu śmierci. Prowadzi to do retrospekcji związanych z historią ukochanego przez fanów szopa pracza i jego relacji ze złoczyńcą filmu, Wysokim Ewolucjonistą (Chukwudi Iwuji, wykorzystujący swoje szekspirowskie tło aktorskie do doskonałego imponującego efektu), który chce stworzyć nową, wyżej wyewoluowaną rasę mistrzowską. Podobnie jak w przypadku większości złoczyńców Marvela, tak naprawdę nie uważa, że jest zły, a jedynie niezrozumiany.

Czytaj również:  Minecraft" Jasona Momoa - data premiery 2025 kwietnia w kinach

Historia Rocketa, która obejmuje również wiele innych uroczych zwierzęcych postaci, które powinny ucieszyć serca producentów zabawek, stanowi serce filmu, który naprawdę huśta się na płotach, starając się połączyć patos, lekceważący humor i mnóstwo akcji w swojej ambitnej mieszance. Scenarzysta i reżyser James Gunn – którego zwolniono po Vol. 2 z powodu kontrowersyjnych tweetów, a który został ponownie zatrudniony w dużej mierze dzięki kampanii lojalnych członków obsady, sam w sobie byłby fascynującym dramatem – nie do końca udaje mu się powiązać wszystkie te wątki w spójną całość. A fabuła jest zdecydowanie zbyt skomplikowana, z tak wieloma rzeczami dziejącymi się w tak wielu różnych czasach i miejscach, że praktycznie konieczne jest wielokrotne oglądanie, aby wszystko było jasne (nie żeby Disney miał z tym problem). A ponieważ film ma na celu zakończenie trylogii, możemy być pewni, że pojawi się w nim tak wiele epizodycznych postaci z przeszłości i filii, że kręcenie musiało przypominać zjazd licealistów.

Niemniej jednak, ta edycja w dużej mierze odnosi sukces, podobnie jak poprzednie, dzięki chemii głównego zespołu, który z łatwością wczuł się w swoje postacie. Interakcja między nimi jest często zachwycająca, zwłaszcza między kontrolującą umysły Mantis (Pom Klementieff) i wielkim głupkiem Draxem (Dave Bautista), którzy wyglądają jak obca wersja Laurela i Hardy’ego. Nebula grana przez Karen Gillan jest bardziej ostra niż kiedykolwiek, a Groot grany przez Vina Diesela wyrósł na znacznie większe drzewo, choć jego słownictwo nie poprawiło się zbytnio. A Kraglin, grany przez Seana Gunna (brata reżysera), cóż, wciąż tam jest.

Wśród wielu antagonistów jest Adam Warlock, sztuczna istota stworzona w celu zniszczenia Strażników, która najwyraźniej ma problemy z matką złoczyńcy Ayeshy (Elizabeth Debicki, która wygląda jeszcze bardziej uderzająco w złotej farbie do twarzy). Will Poulter gra tę rolę z przyjemną mieszanką fizycznej groźby i dziecięcego oszołomienia, ale ostatecznie nie robi trwałego wrażenia.

Czytaj również:  Selma Blair spotyka się z reakcją po antyislamskim komentarzu w mediach społecznościowych dotyczącym wojny Izraela z Hamasem

Ta odsłona naprawdę podnosi poprzeczkę pod względem efektów praktycznych i charakteryzacji, a także w budowaniu świata, w tym na Przeciw-Ziemi, która przypomina przedmieścia z lat 50. zamieszkane przez dziwaczne humanoidalne stworzenia, które Rod Serling by zaakceptował. Kiedy Quill i jego koledzy Strażnicy tam lądują, skutkuje to jednymi z bardziej surrealistycznych momentów w każdym filmie Marvela, a także kilkoma zabawnymi gagami – w tym jednym, w którym niezdolność Nebuli do otwarcia drzwi samochodu skłania Quilla do wypowiedzenia pierwszego „Fuck” usłyszanego w MCU. (Ale tylko jedno, ponieważ ta cenna ocena PG-13 nie może być zagrożona).

To tylko jeden z wielu komicznych momentów, które stały się szczególnym znakiem rozpoznawczym serii Guardians , z których niektóre są tak głupie, że czujesz się jak dziecko, śmiejąc się z nich. Wciąż chichoczę z absurdalnej wymiany zdań między Strażnikami na temat tego, które przyciski należy nacisnąć na ich skafandrach kosmicznych, aby prawidłowo się ze sobą komunikować, a zamieszanie Quilla powoduje, że wszyscy podsłuchują jego żałosną próbę odzyskania Gamory. (Czy nie nienawidzisz, kiedy tak się dzieje?)

Kolejnym plusem filmu są szalenie pomysłowe wizualizacje, a postępowanie wydaje się czasami tak dziwacznie trippy, jakby Gunn dążył do stworzenia kultowego klasyka o północy, a nie przebojowego filmu o superbohaterach. Jego wyraźnie anarchiczny styl jest tutaj w pełni widoczny, co sprawia, że można się zastanawiać, jak zamierza go stonować, gdy zajmie się tak kultowymi postaciami mniej odpowiednimi dla lekceważącego humoru, jak Superman.

Sekwencje akcji są również oszałamiające, zwłaszcza epicka kulminacyjna bitwa, której towarzyszy napędzający klasyk Beastie Boys „No Sleep Till Brooklyn”, typowy przykład niesamowitego talentu filmowca do dostarczania fantastycznych playlist. Ta nie jest wyjątkiem, odchodząc od nostalgicznych ścieżek dźwiękowych z lat 70. z pierwszych dwóch części, aby objąć kilka dekad wspaniałych kawałków z udziałem takich artystów jak Alice Cooper, Spacehog, The Flaming Lips, The i The Replacements. Nic dziwnego, że Strażnicy uwielbiają tańczyć.

Czytaj również:  Donald Glover o produkcji filmu krótkometrażowego Malii Obamy, niezatrudnieniu w "SNL" i cameo Liama Neesona w "Atlancie

Pełne kredyty

Firmy producenckie: Marvel Studios, Marvel Entertainment, Troll Court Entertainment
Dystrybutor: Walt Disney Studios Motion Pictures
Obsada: Chris Pratt, Zoe Saldaña, Dave Bautista, Karen Gillan, Pom Klementieff, Vin Diesel, Bradley Cooper, Sean Gunn, Chukwudi Iwuji, Will Poulter, Maria Bakalova
Reżyser-scenarzysta: James Gunn
Producer: Kevin Feige
Executive producers: Louis De’Esposito, Victoria Alonso, Nikolas Korda, Simon Hatt, Sara Smith
Autor zdjęć: Henry Braham
Production designer: Beth Mickle
Editors: Fred Raskin, Greg D’Auria
Projektant kostiumów: Judianna Makovsky
Composer: John Murphy
Casting: Sarah Finn
Rated PG-13,2 godziny 30 minut

Biuletyny THR

Zapisz się, aby codziennie otrzymywać wiadomości THR prosto do swojej skrzynki odbiorczej

Subskrybuj Zarejestruj się

Latest Posts

Nie przegap